GEKO-BLOG - zainspiruj się!

Samorząd w czasach marketingu politycznego

Refleksje po Kongresie Współpracy Lokalnej 2025

Z Kongresu Współpracy Lokalnej 2025 wróciłem z głową pełną notatek i wątpliwości. Ale przede wszystkim – z jednym zdaniem, które nie daje mi spokoju. Jerzy Regulski, patron polskiego samorządu, powiedział kiedyś: „Samorząd jest taki, jakie społeczeństwo.” W pierwszej chwili brzmi to banalnie, niemal jak truizm z podręcznika edukacji obywatelskiej. A jednak, im dłużej nad tym myślę, tym bardziej to zdanie mnie niepokoi.

Bo jeśli naprawdę tak jest, to musimy zadać sobie pytanie – jakie dziś jest nasze społeczeństwo?

Widzę w nim coraz mniej rozmowy, a coraz więcej przekazu. Coraz mniej współpracy, a coraz więcej autopromocji. W epoce nieustannego nadmiaru informacyjnego i nieustannego pośpiechu, coraz trudniej przebić się z czymkolwiek, co wymaga namysłu, wiedzy, argumentów. Wszelka merytoryka ulega dziś marketingowi politycznemu. To, co się „dobrze klika”, wypiera to, co ma sens.

Partie polityczne, które kiedyś reprezentowały określone programy i wartości, przekształciły się w korporacje marketingowe. Mają swoje logotypy, strategie komunikacyjne, liderów występujących w roli brand managerów. Sondaże pełnią funkcję badań rynku, a debaty – kampanii reklamowych. W tej rzeczywistości samorząd zaczyna tracić swoją odrębność.

Coraz częściej wybieramy do rad gmin, powiatów czy sejmików nie tych, którzy mają praktyczne kompetencje, doświadczenie czy pomysły na rozwój lokalnej społeczności. Wybieramy tych, którzy mają błogosławieństwo partii – a więc dostęp do środków, zaplecza i kampanii wyborczej. Tych, którzy złożyli partyjny hołd lenny i otrzymali w zamian miejsce na liście.

W efekcie samorząd, który miał być szkołą lokalnej demokracji i wspólnoty, zaczyna przypominać przedłużenie krajowej sceny politycznej – tylko w mniejszej skali. Ci, którzy po prostu chcą pracować na rzecz swojej gminy, bez politycznych koneksji i bez ambicji zdobywania kolejnych szczebli kariery, mają coraz trudniej. A przecież to właśnie oni – lokalni społecznicy, liderzy, przedsiębiorcy, nauczyciele, aktywiści – stanowią o sile wspólnoty samorządowej.

Trudno się dziwić, że w takiej atmosferze maleje zaufanie obywateli do instytucji publicznych. Samorząd był przez lata tą częścią państwa, której jeszcze wierzyliśmy – bo był „nasz”, bliski, rozumiany. Dziś, jeśli stanie się kopią partyjnych układów, grozi mu utrata tej wyjątkowej roli.

Jak sobie z tym poradzić? Może warto wrócić do źródeł. Jerzy Regulski nie tylko ostrzegał, ale też proponował. Już w latach dziewięćdziesiątych mówił o potrzebie niezależności samorządów od centralnych struktur politycznych, o znaczeniu ordynacji wyborczej, która pozwala wybierać ludzi, a nie szyldy. Może przyszedł czas, by na nowo przemyśleć sposób, w jaki wybieramy nasze lokalne władze.

Ale to nie tylko kwestia systemu. To także – a może przede wszystkim – kwestia obywatelskiej dojrzałości. Samorząd nie zmieni się, jeśli nie zmienimy się my sami. Jeśli nie zaczniemy patrzeć na naszych kandydatów przez pryzmat tego, co potrafią zrobić, a nie tego, z kim trzymają. Jeśli nie nauczymy się rozróżniać pomiędzy lokalnym działaczem, który zna realne problemy swojej gminy, a zawodowym kandydatem, który pojawia się tylko na czas wyborów.

Regulski miał rację – samorząd jest taki, jakie społeczeństwo. Ale może też być odwrotnie: społeczeństwo może stać się lepsze dzięki mądremu samorządowi. Warunkiem jest jedno – byśmy odzyskali wiarę, że lokalność to nie jest „niższy szczebel polityki”, lecz najwyższa forma obywatelstwa.

Bo tylko wtedy, gdy w gminach, miastach i powiatach znów zacznie rządzić merytoryka, a nie marketing, będziemy mogli powiedzieć, że Polska naprawdę jest wspólnotą obywateli, a nie jedynie rynkiem wyborców.

Bartosz Berezowski